Nie ma dzieci, są ludzie.
Janusz Korczak
Przebywanie z małym człowiekiem pozwala spojrzeć na życie z zupełnie innej perspektywy. Przez ostatnich kilka dni miałam okazję tego doświadczyć, goszcząc u siebie swoją trzyipółletnią wnuczkę. Próbowałam wniknąć w Jej świat, zrozumieć Jej potrzeby i sposób myślenia. Wbrew pozorom nie jest to takie proste. Zauważyłam, że to co jest ważne dla nas- dorosłych, może kompletnie nie mieć znaczenia dla małego dziecka. Z kolei my nie zawsze dostrzegamy, co tak naprawdę jest najważniejsze dla małych ludzi. Na pierwszym miejscu postawiłabym kwestię bezpieczeństwa. Dziecko musi czuć się bezpiecznie, musi wiedzieć, że zawsze znajdzie oparcie w dorosłych i że jest przez nich doceniane, szanowane i kochane. Brak takiego poczucia można by porównać do balansowania na stołku odwróconym do góry nogami. Zatem otwarte krytykowanie drobnych porażek lub niewłaściwego zachowania dzieci może być odczuwane przez nich bardzo głęboko i boleśnie. Nikt przecież nie lubi krytyki i deprecjonowania swych osiągnięć. Uczę się tego jakby na nowo, starając się powstrzymywać od komentarzy typu: "dlaczego nie uważasz i znów polałaś bluzeczkę", albo "źle założyłaś buciki". Myślę, że zamiast tego lepiej jest pochwalić dziecko za samodzielność działania i ewentualnie podpowiedzieć, gdzie były drobne niedociągnięcia. A propos samodzielności....zauważyłam, że moja wnuczka ma bardzo silnie rozwiniętą potrzebę wykonywania wszystkich czynności samodzielnie, łącznie ze sprawami fizjologicznymi i że nie mogę zbytnio w te kwestie ingerować, gdyż ona po prostu tego nie lubi. Tak na dobrą sprawę, to nie ma w tym nic dziwnego, bo przecież nikt nie lubi obecności innych osób w sytuacjach dla nas bardzo intymnych i krępujących. Musiałam się zatem dostosować do wymagań przez nią jasno określonych, że sama załatwia "te sprawy" i sama poradzi sobie z papierem higienicznym. Podobnie w kwestiach "jedzeniowych"-żadnego karmienia, wszystkie posiłki chciała zjadać samodzielnie, mimo, iż czasem były jakieś drobne wpadki typu: kanapki wysypały się z talerzyka na dywan. Moja wnuczka skwitowała ten fakt stwierdzeniem...och, przecież nic się nie stało, babciu, prawda? No jasne, że nic się nie stało, a każda nauka musi czasem powodować pewne straty.
Inne, bardzo ważne potrzeby małego człowieka określiłabym jako potrzeby wolnościowe. Dzieci nie lubią być ograniczane w swej kreatywności i zabawie. Musiałam więc pogodzić się z faktem, że ulubioną zabawą wnuczki jest skakanie z tapczanu na podłogę oraz wykonywanie fikołków i innych akrobacji a moje uwagi o tym, że to jest niebezpieczne i że może np. złamać nóżkę były całkiem nie na miejscu. Myślę, że dziecko kilkuletnie instynktownie wyczuwa, co jest dla niego bezpieczne a do których zabaw musi jeszcze dorosnąć. Podobnie na placu zabaw...największa radość jest wówczas, kiedy w sposób całkowicie nieskrępowany można wypróbować różnych "uciech" a tam, gdzie jeszcze nie można wejść lub dosięgnąć ręką...to cóż...wystarczy krótkie spostrzeżenie, że jeszcze trzeba trochę urosnąć. Zadziwiło mnie w niejednym momencie racjonalne podejście wnuczki do pewnych kwestii i ograniczeń; czasem nawet dorosły nie potrafi sobie tak klarownie wytłumaczyć, że pewne rzeczy są dla niego niezdrowe.
Ale najważniejsze w tym wszystkim jest budowanie relacji z małym człowiekiem...głębokich, czystych i szczerych. Tylko wtedy ten mały człowiek będzie miał zaufanie do nas- dorosłych. Wiem, że nie zawsze to się udaje....ja również w przeszłości popełniłam wiele błędów i pewnie nadal je popełniam...ale mam wielką chęć i determinację, aby je zminimalizować. Największą zapłatą za te starania jest radość dziecka i jego uśmiech.
W Dniu Dziecka życzę wszystkim Dzieciom, aby były kochane, dostrzegane i rozumiane. Czyli po prostu szczęśliwe.
Mieszkam z córka i od urodzenia Sary przez dwa latka i 3 miesiące obserwuję moja wnusie , widzę czasami świat jej oczami, dokładnie tak jak piszesz najważniejszy jest uśmiech dziecka, pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDzieci są bardzo wrażliwe i delikatne, jak młode roślinki w ogrodzie. Kiedy o nie dbamy i dostarczamy im dużo witaminy M, wtedy pięknie nam wyrastają. Moje wnuczki mieszkają dość daleko od nas, ale staram się jak najczęściej z nimi widywać, aby nie stracić tej więzi. Pozdrawiam i całuję:-)
UsuńA wstał człek rano i dumał, dumał za cóż to dzisiaj pić będziem...:) A tu nie dość, że przyjemność, to jeszcze i obowiązek, bo przecie dzieciaczkom nie wolno, to ktoś musi za nie, nieprawdaż?:))
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Za zdrowie dzieciaczków jak najbardziej wypada wychylić kielicha, jeno potem już się nie najmować za ich opiekunów, bo to by było trochę niepolitycznie:))) Dziękuję Waści i pozdrawiam:-)
UsuńJa? Na małoletnich opiekuna? W żadnym razie!... Dla ich własnego dobra...:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Chacha, wielu przyszłych dziadków już się tak zastrzegało, aby potem hołubić swe wnuki najukochańsze:)))
OdpowiedzUsuńPięknie i mądrze to ujęłaś Genevieve. Oby i w nas samych nigdy ta odrobina dziecka się nie zestarzała, by pozostała w nas ciekawość świata, wiara i umiejętność szczerego wyrażania radości.
OdpowiedzUsuńUcałownia :)
Dziękuję Małgosiu:-) Szkoda, że wraz z wiekiem zatracamy nieco tę spontaniczność w wyrażaniu uczuć. Warto walczyć o to, aby ocalić w sobie tę odrobinę dziecka i cieszyć się tak, jak one to potrafią. Pozdrawiam Cię z zimnej i mokrej Wielkopolski, ale bardzo ciepło i serdecznie:)))
Usuńdziecko to skarb, ale wiele osob nawet nie zauwaza, ze ten skarb posiadaja i niszcza co piekne.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą w pełni...dzieci mają w sobie olbrzymi potencjał, ale najczęściej go nie wykorzystują i to niestety głównie z winy dorosłych...
Usuńdokładnie! z winy dorosłych!!!!..fajnie że są jednak i rodzice wporzo i babcie (jak ty) wporzo-;)
Usuńann
Dzięki Aniu za komplement:))) Ostatnio niestety znów mam problemy z komputerem...stąd mały poślizg... Pozdrawiam i życzę Ci miłej niedzieli:-)
UsuńGenevieve kochana, wyczerpujący, pełen obowiązków ale też piękny i niezapomniany okres przeżywałaś z taka małą istotą, którą trzeba było rozpracować, poznać i jeszcze bardziej pokochać :-) Uściski! Dominika
OdpowiedzUsuńTo prawda Dominiko...po każdej wizycie mojej wnuczki jestem nieco zmęczona i niewyspana, ale jednocześnie szczęśliwa, że mogłyśmy spędzić ze sobą trochę czasu:-) Pozdrawiam bardzo ciepło w to zimne czerwcowe popołudnie:)))
Usuńpo dniu dziecka dołączam się do życzeń
OdpowiedzUsuńDziękuję Kurko:-) Myślę, że w każdym z nas pozostaje coś z dziecka...więc życzenia należą się nam wszystkim:))) Ps. Zaraz biegnę do Ciebie i może dziś uda mi się zamieścić komentarz, bo ostatnio niestety przepadł...Buziaki:-)
UsuńZAPROSZENIE.
OdpowiedzUsuńOto mija 5 lat mojego blogowania
Więc serdecznie do siebie zapraszam
Jest tam Róża...piękna i biała
W uśmiechu Ona jest cała
Jest i trochę wirtualnej słodyczy
I ciepłych moich wiele myśli
Zapraszam sercem wrażliwym swoim
Przyjdź proszę i podziel się z sercem moim.
Serdecznie dziękuję Adasiu za zaproszenie...Przyjdę na pewno...Tymczasem gratuluję 5-tej rocznicy i przesyłam gorące pozdrowienia:)))
Usuń