czwartek, 18 października 2012

Warszawa da się lubić...

... śpiewał przed laty Adolf Dymsza. Miałam okazję przekonać się o tym w ostatni weekend. Otóż dałam się namówić- wraz z mężem- na krótki wypad do stolicy. Przyznaję, że głównym argumentem była dla mnie wizyta w teatrze, ponieważ teatr uwielbiam od zawsze i każda okazja, aby doświadczyć tej najważniejszej ze sztuk jest przeze mnie bezwzględnie wykorzystywana. Tym razem był to Teatr 6 Piętro Michała Żebrowskiego, wystawiający "Edukację Rity"-sztukę  angielskiego autora Willy'ego Russella, która w bardzo oczywisty sposób nawiązuje do słynnego "Pigmaliona" G. B. Shawa. W rolach głównych wystąpili Małgorzata Socha i Piotr Fronczewski. Początkowo można odnieść wrażenie, że to komedia- lekka, łatwa i przyjemna. Jednak pomiędzy zabawnymi dialogami tych dwojga można usłyszeć bardzo ważne pytania dotyczące ludzkich wyborów i stawiania sobie określonych celów w życiu. Aktorstwo Piotra Fronczewskiego jest absolutnie fenomenalne i co do tego nigdy nie miałam wątpliwości. Obawiałam się nieco, jak udźwignie swoją rolę Małgorzata Socha, znana przede wszystkim z seriali telewizyjnych, jednak i ona poradziła sobie bardzo dobrze. Oboje swoją grą sprawili mi wielką przyjemność.
Oprócz wizyty w teatrze mieliśmy również troszkę czasu (niewiele) na zwiedzanie miasta. Byłam zaskoczona, jak bardzo zmieniła się Warszawa od mojej ostatniej tu bytności, kilka lat temu. Zwłaszcza centrum z nowymi, lśniącymi budowlami, z których część absolutnie zaprzeczała prawom fizyki. Podziwialiśmy Złote Tarasy, zakrzywione wieżowce w budowie, hotel Mariott i wiele innych nowoczesnych obiektów.
W niedzielę spacerowaliśmy po Warszawskiej Starówce oraz zachwycaliśmy się naszym Narodowym Stadionem (od wczoraj Narodowym Basenem:))), ale tylko od zewnątrz- ze względów jakże oczywistych (sławetny mecz Polska- Anglia). Pogoda sprawiła nam bardzo miłą niespodziankę...było ciepło i słonecznie przez cały weekend. Dla piłkarzy nie była już tak łaskawa. Cóż...widocznie był w tym jakiś ukryty sens.
W drodze powrotnej odwiedziliśmy Żelazową Wolę. Moim zachwytom nie było końca....piękne ogrody, piękna muzyka i słońce...aż żal było wracać.

Słynne Złote Tarasy wieczorową porą...

Stadion Narodowy, który stał się nieoczekiwanie przedmiotem gorących dyskusji...

Powązki- miejsce spoczynku wielu wybitnych artystów, m.in. Czesława Niemena...

Na Starówce nawiązałam bardzo sympatyczną znajomość międzygatunkową...

W Żelazowej Woli mogliśmy delektować się wspaniałą muzyką Chopina...

Zamyślony Fryderyk...każdy marzy o tym, aby dotknąć kolana mistrza, by tym samym przejąć nieco muzycznego talentu...






18 komentarzy:

  1. To rzeczywiście piękną wycieczkę sobie zrobiliście. A jeśli chodzi o Fronczewskiego to też uważam, że to jeden z najlepszych naszych aktorów.
    A żelazowa Wola naszego Fryderyka zawsze jest piękna, a najpiękniejsza jesienią.
    Serdeczności pozostawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego wyjazdu, zwłaszcza że pogoda była piękna a i atmosfera bardzo przyjemna. Dziękuję Stokrotko i pozdrawiam:)))

      Usuń
  2. Szczęściara! W stolicy nie byłam od lat i pewnie nie będę przez następne. Piotr Fronczewski jest świetnym aktorem. Widziałam film o tym tytule i przyznam, że to jeden z moich ulubionych. Nie potraktowałam go jak lekkiej komedii, bo nią nie jest.Chopina słucham z uwielbieniem od zawsze. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haniu, ja również oglądałam ten film, miałam więc pewne porównanie. Myślę, że obie adaptacje warte są zobaczenia. Masz rację, że nie jest to komedia, zbyt ważne problemy podejmuje. Pozdrawiam Cię serdecznie:)))

      Usuń
  3. A mnie smutno wielce, że nie mogłam Cię uściskać. Żal ogromny pozostał. Warszawa u Ciebie piękna. U mnie nieco smutna. Ściskam z odległej podwarszawskiej prowincji :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu Droga, ja również ogromnie żałuję. Nie smuć się proszę, życie jest zbyt krótkie na smutki. Jeszcze będzie pięknie:)))Ściskam Cię mocno:-)

      Usuń
  4. Kochana Genevieve, zatem stolica powitała Was słonecznie :-)) spektakl udany, wrażenia artystyczne pewnie wielkie, oby więcej takich wspaniałych wypadów. Całuski :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda Dominiko, wyjazd był niezwykle udany...poczynając od pogody a kończąc na niezwykłych wrażeniach artystycznych...Pozdrawiam Cię serdecznie i przesyłam uściski:)))

      Usuń
  5. Dlaczego kolana?:) Logiczniejszym już byłoby dłoni chcieć dotknąć:)
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszna uwaga...w łapaniu za kolano nie ma zbyt wiele logiki, ale faktem jest, iż wszyscy to czynią, co widać gołym okiem. Co do powodów tego łapania...przyznaję szczerze, iż to moja własna wersja...niekoniecznie prawdziwa(wszak każdy może mieć swój własny powód):))). Pozdrawiam serdecznie:-)

      Usuń
  6. Muszę pomyśleć kiedy ja ostatnio w stolicy byłam Ech nie pamiętam już tak dawno to było. Syn mnie w tym roku chciał zabrać bo miał służbowo być w ministerstwie. Ale samej snuć się po Warszawie to mi się nie chciało. Za duzo sama jestem. Dziś moje imieniny i tez sama tu siedzę,a jedynie na blogu większy u mnie ruch. Dom rodzinny Szopena przypomina dom rodzinny w którym teraz mój starszy syn mieszka.Fronczewski świetnie się trzyma ja tez go bardzo lubię oglądać.Teraz sobie przypominam że wbylam na Halce wtedy w tej Warszawie i role Jontka grał Bogdan Paprocki. Popatrz ile to juz lat temu to bylo. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uleczko, masz rację, że samemu snuć się po mieście nie jest zbyt przyjemnie, lepiej w miłym towarzystwie. Może jeszcze będzie taka okazja, aby mogła spędzić przyjemne chwile w Warszawie, pójść do opery lub teatru. Tego Ci życzę w dniu Twego święta, pozdrawiam gorąco:)))

      Usuń
  7. Oj,da się,szczególnie Starówka (moim zdaniem).A wieczorem nabiera uroku z tym oświetleniem,jak włąśnie Złote Tarasy:)Ale ja mam daleko,to i bywam rzadko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Starówce zawsze jest przyjemnie...Niestety, ze względu na odległość ja również nie bywam zbyt często w Warszawie. Pozdrowienia:)))

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. Najczęściej lubimy takie miejsca, które budzą w nas miłe skojarzenia...Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam:)))

      Usuń
  9. ostatni raz bylam w w-wie trzy lata temu i bylo wspaniale... dobrze byl sie z toba przespacerowac ;-) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Najbardziej w Warszawie lubię Łazienki i Starówkę- spacer po tych miejscach to prawdziwa przyjemność:))) Pozdrowienia:-)

    OdpowiedzUsuń