Dzień Niepodległości...owszem świętowałam. Przed telewizorem. I to wcale nie dlatego, że pokazywali zamieszki w Warszawie. Uciekam od takich obrazków, gdyż wywołują one u mnie myśli depresyjne, a tych zdecydowanie wolę unikać. Za to przyjemną niespodziankę sprawił mi Polsat nadając w dwie kolejne niedziele adaptację "Ani z Zielonego Wzgórza" z 1985r. z Megan Follows w roli głównej. Chyba najlepszą, jaka kiedykolwiek powstała. Dziwnym zrządzeniem losu nie miałam okazji wcześniej obejrzeć tego filmu. Muszę przyznać, że zostałam pozytywnie zaskoczona, gdyż rzadko się zdarza, aby wersja filmowa jakiegoś dzieła była lepsza od pierwowzoru literackiego, a w tym przypadku chyba tak właśnie się stało.
Ponieważ pogoda 11 listopada też nas pozytywnie zaskoczyła, to postanowiliśmy rodzinnie resztę popołudnia spędzić na działce. Obserwowanie przyrody późną jesienią nasunęło mi kilka refleksji, które ujęłam w formie zbliżonej do wiersza:.
Jeśli zapytasz, po co wieje wiatr
czy dlatego, aby potargać ci włosy
lub porwać dla zabawy beret z twej głowy
odpowiem: wiatr to dobrodziej
który zbiera ostatnie liście z drzew
i pozwala owocom osiągnąć dojrzałość
zamkniętą w kolorach złota i czerwieni.
Jeśli zapytasz, po co pada deszcz
czy złośliwy z natury chce ujrzeć koniecznie
twą zapłakaną twarz
odpowiem: deszcz to nadzieja
na przedłużenie życia kwiatów, pszczół i motyli
to gwarancja nieomylności natury
w tym niepewnym świecie.
Jeśli zapytasz, po co świeci słońce...
Nie....takie pytanie mógłby zadać
tylko głupiec, albo... geniusz.
Genevieve, jaka szkoda że nie wiedziałam o "Ani z zielonego.." ja również nigdy tego filmu nie widziałam i znowu mnie ta przyjemność ominęła..
OdpowiedzUsuńPiękny wiersz, jak rozmowa liryczna..
Serdeczności :-)
Dominiko, ja również nie wiedziałam, gdyż rzadko oglądam telewizję w niedzielę do południa. Przez przypadek włączyłam na pierwszą część filmu a na drugą część, wyemitowaną właśnie 11 listopada już czekałam. Film ogląda się bardzo przyjemnie, dobór głównej bohaterki rewelacyjny, właśnie tak dokładnie wyobrażałam sobie Anię. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś telewizja powtórzy emisję i będziesz mogła go obejrzeć. Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam gorąco:-)
Usuń"Anię (...) zawsze wspominam z uśmiechem, bez względu na to ile mam "już" lat. :)
OdpowiedzUsuńJa również jestem wielką fanką "Ani...", choć tych lat mam jeszcze więcej:)))Pozdrawiam serdecznie:-)
UsuńKochana Genevieve, Anię uwielbiam, także w właśnie filmowej odsłonie :))) Uwielbiam też Twoją poezję, refleksje, to poetyckie porywy wiatru wplatające się w Twoją wrażliwość :)) Ucałownia :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję Małgosiu Droga za Twe ciepłe słowa:)))"Ania z Zielonego Wzgórza" w wersji filmowej rzeczywiście wspaniała, z wielką przyjemnością obejrzałam tę bardzo udaną (moim zdaniem) adaptację. Cieszę się z Twego powrotu, pozdrawiam najserdeczniej:-)
UsuńTak jest, pogoda może nam się nie zawsze podobać ale przecież my jesteśmy tylko cząstka w całości. U mnie telewizor nie był włączony. Szkoda też bym Anię chętnie sobie oglądała. Pozdrawiam już poświątecznie, choć dziś podobno też święto bo Dzień seniora
OdpowiedzUsuńUleczko, pogoda w listopadzie nie nastraja pozytywnie, ale warto łapać choć pojedyncze promyki słońca:))) Z okazji wczorajszego Dnia Seniora życzę Ci wiele tych promyczków i dobrego samopoczucia:-)
UsuńTo jeden z moich ulubionych filmów. Mam go na płytkach i czasem dla poprawy humoru oglądam. Wiersz jest piękny. Serdeczności
OdpowiedzUsuńDziękuję Haniu za miłe słowa:))) "Ania..." znakomicie nadaje się na poprawę humoru. Nie mam filmu na płytkach, ale za to czytam sobie "Anię na uniwersytecie" czyli dalsze losy naszej bohaterki. Pozdrawiam serdecznie:-)
Usuńfilmu nie widzialam ;( wiersz piekny ;-) tak oto mamy rownowage - pozdrawiam serdecznie zyczac aby listopadowe szarosci nie daly nam rady ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie:-) Listopadowe szarości nie przeszkadzają mi tak bardzo, raczej problemy, którym nie potrafię zaradzić... nieuchronność upływającego czasu...Pozdrawiam gorąco:)))
OdpowiedzUsuńWiersz odpowiedni do pogody i czasu. Pięknie oddaje nastrój. p.s Anię też oglądałam. I po raz pierwszy z córką, ale nam było dobrze :)
OdpowiedzUsuńWitaj Virginio:))) Miło jest oglądać film razem córcią...podwójna przyjemność:))) Zaglądam często do Ciebie i z przyjemnością czytam...trochę szkoda, że nie można już komentować. Pozdrawiam najserdeczniej:-)
OdpowiedzUsuńOooo,jak ciekawie ujęłaś w słowa te pytania i odpowiedzi.Bardzo mi sie podoba:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak przychylną opinię. Pozdrawiam Cię Reniu z bardzo deszczowej dziś Wielkopolski:)))
OdpowiedzUsuń