piątek, 17 maja 2013

Czas wszystko zmienia

                      Czy rzekę w swym biegu zatrzymać się da
                      Czy wiatrom zabroni ktoś chmury rozgonić.
                      Czy może znów odżyć liść, który raz spadł.
                       I czy może zatrzymać się ziemia.
                       Jeśli nie, czemu czasem dziwimy się tak,
                       Że i w nas czas wszystko zmienia.

                       Więc patrzymy przed siebie, mniej ważne jest dziś.
                       I nie ważna jest przeszłość, to co było odeszło.
                       Dzień po nocy, po burzy słońce musi znów przyjść.
                       Łez dzisiejszych nie wolno przeceniać.
                       To co wczoraj straciłeś jutro los odda ci,
                       Bowiem czas, czas wszystko zmienia.

To słowa starej piosenki z repertuaru Boba Dylana "Czas wszystko zmienia". Dawno temu często ją śpiewałam, nie podejrzewając nawet, jak bardzo jest prawdziwa.
Dziś już wiem, że czas rzeczywiście wszystko zmienia i to, co było dla mnie ważne wczoraj, dziś nie ma już tak wielkiego znaczenia. Zmienia się moje postrzeganie świata i ludzi, zmieniają się także problemy, z którymi muszę się zmierzyć. Moje radości też są inne. Mniej cieszą mnie rozrywki, towarzystwo, pęd życia. Bardziej, niż kiedyś lubię ciszę, słuchanie muzyki, obserwację przyrody.
Patrząc wstecz dochodzę do wniosku, iż nie warto tak bardzo przejmować się sprawami bieżącymi, płakać z powodu zawiedzionych nadziei lub utraconych korzyści. Być może jutro nie będziemy  już nawet pamiętać, dlaczego wylaliśmy tak wiele łez.
Uświadomiłam sobie, że niedawno minął rok, odkąd prowadzę tego bloga (13 maja).
Jest to już mój trzeci blog. Pierwszego (Piąty wymiar) założyłam prawie pięć lat temu. Tak wiele się od tego czasu zmieniło. Ja się zmieniłam w swoim podejściu do blogowania. Na początku byłam bardzo zachłanna, chciałam tak wiele powiedzieć, poznać wielu ludzi, być wszędzie i wszystko zrozumieć. I wciąż było mi mało. Drugi blog (Co mi w duszy gra) prowadziłam już znacznie spokojniej, wychodząc z założenia, iż życie realne też ma swoje prawa. Niestety, ze względu na duże trudności w funkcjonowaniu Onetu musiałam przenieść się na Bloggera i założyć mój obecny blog (Coraz jesteśmy).
Cieszę się, że przez tych kilka lat przebywania w wirtualnym świecie miałam możliwość poznać tak wielu ciekawych i przyjaźnie nastawionych ludzi. Dziękuję Wszystkim tym, którzy są ze mną niemal od początku i którzy w chwilach zwątpienia zawsze są dla mnie oparciem. Dziękuję Małgosi, Dominice, Uli, Virginii, Agnieszce, Eli, Alinie, Kurce Domowej i Rennacie. Bardzo cenię sobie Waszą przyjaźń i uwielbiam Was czytać. Dziękuję również nowo poznanym Przyjaciołom blogowym. Dzięki Wam mój świat stał się znacznie ciekawszy.
Wszystkim Wam dedukuję dziś kwiaty. Pozdrawiam i życzę słonecznego weekendu.





czwartek, 9 maja 2013

Wiosna... czyli Adele i Nawiedzony Dom

Zaciągam się mocno majowym powietrzem i wreszcie czuję ten wspaniały zapach lata, na który tak długo czekałam.Upajam się zielenią, która nigdy nie jest aż tak soczysta, jak właśnie w maju.
Długi weekend upłynął mi pod znakiem spotkań rodzinnych, z których zawsze bardzo się cieszę, gdyż są to dla mnie rzadkie okazje, aby nacieszyć się bliskimi . Niestety współczesny świat każe nam stale gdzieś pędzić i coś robić, dlatego tak miło jest się czasem zatrzymać i posiedzieć w ogrodzie, wypić lampkę wina i porozmawiać na interesujące nas tematy.
Muzycznie w mym sercu króluje ostatnio ADELE. Właściwie dopiero teraz zaczęłam jej słuchać tak bardziej uważnie, nie w radio i nie-mimochodem. Myślę, że jest to największe muzyczne odkrycie ostatnich lat. Mocny i piękny głos, niezwykła wrażliwość muzyczna, skromność estradowa. To wszystko powoduje, że jej muzyka prawdziwie wzrusza. Byłam zaskoczona tym, jak podziałała na mnie jedna z jej piosenek "Someone Like You" 
Ja się popłakałam, Adele się popłakała i paru widzów na sali też.
Wiosna jest tak zachwycającą porą roku, że staram się każdą chwilę spędzać poza domem, najchętniej na moim ogródku. Jak tylko uporam się ze wszystkimi wiosennymi pracami, to obiecuję sobie w nagrodę poczytać na leżaku książkę, która już od jakiegoś czasu stoi na półce i kusi mnie ogromnie.

"Nawiedzony dom" Virginii Woolf. Opowiadania zebrane. Przymierzałam się do tej autorki bardzo długo, ale teraz wiem, że już mi nie ucieknie. Jak do tej pory przeczytałam kilka krótszych opowiadań i jestem zafascynowana ich narracją, tak odmienną od tego, co znałam do tej pory.
Już dziś cieszę się na tę ucztę duchową, która mnie czeka. Pozdrawiam Was serdecznie i życzę pięknej pogody oraz wymarzonej muzyki w sercu.